Nasza własna filmowa historia I Autostopowy powrót vol.5

Fabienne wracała akurat z pracy, gdy zobaczyła nas siedzących na murku z kartonem "ANYWHERE". Nigdy wcześniej nie brała autostopowiczów, ale nasza tabliczka wprawiła ją w takie zdumienie, że postanowiła zawrócić. A raczej ciekawość ją zawróciła, bo jak szalonym  trzeba być, żeby chcieć jechać  "gdziekolwiek"?

To nie mogło dziać się naprawdę.

Przynajmniej tak samo, jak szalonym, żeby zaprosić takich ludzi do domu. Bo już po krótkiej rozmowie w samochodzie, Fabienne zaproponowała nam nocleg u siebie na tarasie. Za chwilę zaprosiła na kolację, bo obok jej domu jest knajpka, która w 2011 roku zdobyła mistrzostwo Włoch w robieniu pizzy, więc koniecznie musimy porządnie zjeść (przecież skoro włóczymy się już tyle czasu... to ona woli nawet nie myśleć, jak długo nie jedliśmy :D ). A po kilku godzinach chciała, żebyśmy zostali u niej cały weekend, a ona nam kupi później bilet na pociąg albo samolot, żebyśmy dotarli bezpiecznie do domu.


Podjechaliśmy pod mieszkanie, Fabienne zaprowadziła nas na basen i wyszła z psem na spacer. Basen - na dachu, z widokiem na morze i Monako. Przebraliśmy się szybko, zrobiliśmy trochę zdjęć, wskoczyliśmy do wody i roześmialiśmy w głos. Akcja jak z filmu, albo dobrej książki. Nawet zagrałam trochę filmowo, mówiąc: "Marcin, uszczypnij mnie, to nie dzieje się na prawdę!". Uszczypnął, zabolało jak nie wiem co, a ja wciąż nie mogłam uwierzyć.
"Obrotowe selfie" zastrzeżone wszelkimi prawami autorskimi!

Po kąpieli było wino na tarasie, a później wieczorne wyjście na kolację. Przez cały wieczór towarzyszył nam też przyjaciel Fabienne, Marc. Niesamowite było, z jaką łatwością wszyscy ze sobą rozmawialiśmy. Sama byłam zaskoczona, że poznaliśmy się zaledwie kilka godzin wcześniej.

Marc i Fabienne.
Gdy do wyboru jest 320 pozycji, w pewnym momencie wybierasz tę, na której akurat zatrzymał się Twój wzrok.
Miejsce zasługiwało na swoje wyróżnienie, to była jedna z lepszych pizz jakie jadłam.
Poranek przywitał nas wschodzącym słońcem i krzątającą się Fabienne w białym puchatym szlafroku, która "na dzień dobry"  wypiła z nami dzbanek zielonej herbaty. Spakowaliśmy się, zrobiliśmy kilka pamiątkowych zdjęć, Fabienne podpisała nam tabliczki (moja niestety zgubiła się na stacji benzynowej w Niemczech :( ) i moją flagę. Ranek zakończyliśmy śniadaniem w uroczej kawiarni i spacerem po Bordigherze.


Fabienne bardzo liczyła na to, że się przełamiemy i jeszcze trochę zostaniemy. Serce mi pękało gdy opuszczałam to miejsce... Ale wciąż wierzyliśmy, że mimo sobotniego poranka we Włoszech, niedzielny wieczór spędzimy już w Polsce. Cel był jasny: Mediolan i byle bliżej Polski. Tak, postanowiliśmy zaryzykować przejazd przez Włochy. I tym właśnie sposobem, w sobotę jechaliśmy rekordową ilością samochodów, fundując sobie malowniczą trasę przez... francuskie Alpy.

15 komentarzy :

  1. Genialne to obrotowe selfie! :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudownie spotykać na swojej drodze tak życzliwych i otwartych ludzie jak Fabienne. Nie można też odmówić jej odwagi, by zaprosić pod swój dach kompletnie obcych sobie ludzi. Ale, jak to się mawia "do odważnych świat należy" :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie spotkania w podróży są mega! No i ten widok z basenu - jak w bajce ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Łukasz | Kartka z Podróży14 lipca 2015 08:59

    Jak najbardziej popieram takie rozwiązania. (-:, Też często goszczę u siebie podróżników z różnych stron świata. Prawie zawsze jest niezły ubaw.

    OdpowiedzUsuń
  5. Też kiedyś zdecydowaliśmy się na wyjazd "gdziekolwiek" ;) A takie spotkania są najlepsze :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Takich ludzi, którzy przed nami otwierają nie tylko domy ale i serca, nigdy sie nie zapomina :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj tak! To było dokładnie rok temu, a z Fabienne mam regularny kontakt do tej pory. Mam wielką nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czasem odrobina szaleństwa wystarczy, żeby mieć co potem opowiadać wnukom :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mnie się jeszcze nie zdarzyło nocować autostopowiczów, a dla Fabienne byliśmy w ogóle pierwszymi autostopowiczami, których wzięła do samochodu. Jak widać musiało się jej szybko spodobać, skoro po chwili byliśmy już w jej mieszkaniu :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ej serio, ja strasznie długo nie mogłam w to wszystko uwierzyć!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ponoć dobrze nam z oczu patrzyło :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Wolę myśleć raczej, że "odrobina szaleństwa wystarczy aby mieć co potem wspominać" :P

    OdpowiedzUsuń
  13. Wspominanie to jedno, a zarażanie szaleństwem kolejnych pokoleń to drugie :D

    OdpowiedzUsuń